Ostatkiem sił zaczęłam się modlić do Matki Bożej

Artysta malarz Krzysztof Brycki nigdy nie przypuszczał, że namaluje kopię słynnego fresku Matki Bożej zwanej Piękną Madonną z Lilią, z kościoła św. Trójcy w Rzymie. A gdy podjął się tego zadania, nie wiedział, jak ważna okaże się pomoc Maryi w tym znaku w życiu jego rodziny.

Słoneczny dzień 4 sierpnia 2002 r. Renata i Krzysztof Bryccy będą pamiętać do końca życia. Po pierwsze dlatego, że wtedy ślubowali sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Po drugie - tego dnia proboszcz parafii św. Katarzyny w Warszawie ks. prałat Józef Maj ogłosił, że to właśnie Krzysztof namaluje fresk, który wypełni puste od 200 lat prezbiterium świątyni. Wcześniej na zrobienie kopii obrazu Mater Admirabilis zgodził się Jan Paweł II. Postawił tylko jeden warunek - obraz ma trafić do kościoła, a nie do muzeum.

Dziś Renata i Krzysztof wspominają, że na każdym kroku czuli Boskie działanie. Po raz pierwszy doświadczyli go już miesiąc po ślubie. Pojechali wtedy do Rzymu, by po raz pierwszy zobaczyć oryginał obrazu i dokładnie go wymierzyć. - W czasie naszego krótkiego pobytu we Włoszech trafiliśmy akurat na środową audiencję, podczas której Jan Paweł II błogosławił nowożeńców. Pobłogosławił wtedy i nas - wspomina Renata. - Pamiętam, że papież dotknął mojej twarzy. Poczułam niesamowite ciepło. Czułam też, jak wielkie dobro promieniuje od tego człowieka. W przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia okazało się, że Renata jest w ciąży.

W tym samym czasie na Krzysztofa czekała kolejna niespodzianka. - Po dokładnym wymierzeniu fresku i niszy w prezbiterium kościoła św. Katarzyny okazało się, że kopia idealnie wpasuje się w puste miejsce. Było to tym bardziej niesamowite, gdyż nikt - nawet proboszcz Maj - nie wiedział, jakie dokładnie wymiary ma rzymski obraz Matki Bożej - opowiada Krzysztof.

Artysta miał nie lada zadanie. Obraz miał być gotowy w sześć tygodni. - Pracowałem w Rzymie od rana do późnego wieczora. Zakonnicy, u których mieszkałem, codziennie odprawiali w mojej intencji Mszę świętą - mówi Krzysztof. Diabeł jednak ma swoje sposoby, by zaszkodzić. Choć Krzysztof miał dokładnie opracowany plan pracy, ciągle zdarzały się nieprzewidziane sytuacje. Potrzebował specjalnej mikstury do farb, ona nie dochodziła. Próbował sprowadzić materiały z Polski. Ktoś nawet nadał paczkę autobusem rejsowym, ale Krzysztof o tym nie wiedział i przesyłka z powrotem wracała do Polski. - Presja była ogromna. Wiedziałem, że nie ma czasu na powtórkę - opowiada.

Spokój artysty zburzyła kolejna informacja: jego żona trafiła do szpitala. - Ta ciąża od początku była trudna. Miałam problemy z tarczycą, musiałam bardzo na siebie uważać. Niespodziewanie znalazłam się w szpitalu w Radomiu, w obcym terenie, na oddziale intensywnej terapii - opowiada Renata. Przewidywano u niej przełom tarczycowy, który - gdyby diagnozy się potwierdziły - mógł skończyć się tragicznie. Wiedziała, że Krzysztof musi skończyć swoje dzieło i nie może do niej przyjechać. Zresztą - jak dziś wspomina - nie mówiła mu wszystkiego. - Postawiłam wszystko na jedną kartę i ostatkiem sił zaczęłam się modlić do Matki Bożej o to, by mojemu mężowi wszystko się udało. Krzysztofowi w Rzymie przez cały ten czas towarzyszyła miejscowa siostra zakonna, która modliła się za powstające dzieło - mówi Renata.

Modlitwa została wysłuchana. Renata wyszła ze szpitala, a w sierpniu 2003 r. urodziła córkę Weronikę Marię. Dwadzieścia dwa miesiące później na świat przyszedł Antoni Krzysztof.

Swoje dzieło Krzysztof skończył dokładnie 25 marca. Dzień później jego obraz pobłogosławił Jan Paweł II. Uroczysta intronizacja obrazu w kościele św. Katarzyny w Warszawie odbyła się 11 maja 2003. - Dziś wiemy, że to właśnie Piękna Madonna z Lilią pomogła nam uzyskać spokój i przeczucie, że jeśli to jest plan Boży, jeśli pędzel jest we właściwych rękach, to dzieło się dopełni.


Małgorzata Terlikowska
Tekst pochodzi z Tygodnika
Warszawsko-Praskiego "Idziemy"
5.02.2006
2017-03-01 16:29 2302

Komentarze

Ten materiał nie ma jeszcze komentarzy